Pani Płomieni
Lilith - explorerka
Epilog.
Na przestrzeni wieków w każdej dziedzinie nauki i magii podstawową częścią wieczności był i jest oddech.
Prowadziła tchnienie wewnątrz ciała wypełniając życiodajną energią każdą komórkę,
bawiła się oddechem pozwalając by opływał wnętrze jej istoty niczym lekka bryza w upalny dzień,
zdawała się czerpać z niego wiedzę zapomnianą przed milionami lat,a jednakże będącą ponadczasowym tętnem wszechrzeczy.
Patrząc w oczy własnego odbicia docierała myślą do najgłębszych zakamarków własnej duszy,
budząc powoli,acz systematycznie drzemiące wewnątrz tajemnice własnego jestestwa.
Połączenie przyszło nieoczekiwanie.Poczuła chłód przeszywający od wewnątrz niczym miliardy maleńkich igiełek,
powietrze wokół zaczęło drżeć i pulsować stając się coraz gęstrze. Pojawiły się pierwsze wiązania cząsteczek więc zaczęła swój taniec.
Lekkim krokiem mijając kolejne atomy,prześlizgując się pomiędzy nimi taktem ich drgań. Otworzył się portal i dziewczyna zniknęła w szmaragdowej szczelinie,
która niczym ogromna, cięta rana rozwarła się tuż przed nią. Mdłości i napór energii odczuwała jako niezwykle silne przeciążenie grawitacji ściskające
jej kruchą postać niczym imadło.Przez chwilę obezwładniona tym ciężarem zachwiała się lekko gubiąc rytm jednakże w następnej sekundzie znów pewna tego co robi
zaczęła kontynuować taniec wszechświata,pomimo tętniącej w jej żyłach krwi rozszarpującej zmysły.
Zjawiła się w odpowiedniej chwili. Mężczyzna w czarnym płaszczu z zasłaniającym mu twarz kapturem właśnie unosił rytualny sztylet nad drobnym ciałkiem
przerażonej dziewczynki. Wokół stali zgromadzeni mężczyźni i kobiety w skromnych,świadczących o wypaczeniu psychicznym,szatach.
Odurzeni inwokacją ku czci Szatana. Rytuał odbywał się w grocie. Na kamiennych ścianach widniały tak dobrze znane jej symbole okultystycznych praktyk.
Cała sytuacja trwała zaledwie kilka minut, lecz dla niej minuty te stawały się długimi godzinami.
Nim skończyła się inwokacja mistrz ceremoni zdolał zauważyć jej pojawienie się w snopie szmaragdowych iskier,
co na moment wstrzymało jego rękę,dzierżącą śmiercionośne narzędzie.
Dziecko na ołtarzu kwiliło pozbawione wszelkiej nadzieji.
Zjawiła się po drugiej stronie ołtarza, widoczna dla wszystkich zgromadzonych.Nagość przybyłej skrywały jedynie szmaragdowo - rubinowe płomienie otaczające jej postać.
Spojrzenie wyrażało pogardę dla sadystycznych praktyk, okrywających złą sławą jej imiona,a usta zdobił łagodny,acz zimny uśmiech.
- Kim jesteś - padło pytanie z ust mistrza,niemalże wypluł te słowa,zdziwiony,że miała czelność przerwać rytuały.
Nie opowiedziała,czym rozwścieczyła, go jeszcze bardziej, czuła narastającą w nim furię, niepewność i - to co lubiła najbardziej - strach,
- tak, cały jej lęk w twoją stronę - szepnęła, tworząc tunel pod przeniesienie uczuć ogarniających w tej chwili drobną postać leżącą na ołtarzu
wprost do umysłu zwyrodnialca stojącego tuż obok swojej ofiary.
Strach potęgował się, z wolna zmieniając się w przerażenie,skronie mistrza zaczął pokrywać zimny pot,sztylet wypadł z rąk.
Osłupiali wierni stali w niemym przerażeniu obserwując całą scenę rozgrywającą się przed nimi.
Podniosła sztylet i przecięła więzy dziewczynki,wciąż trzymając umysł jej prześladowcy w mocy własnego.
Patrzyła upajając się przerażeniem w rozszeżonych nienaturalnie źrenicach.
Dziewczynka chwiejnie zeszła z ołtarza, więc wciągnęła ją w bezpieczną przystań otaczających płomieni.
Uniosła dłoń przekazukąc uczucia strachu,zagubienia i całkowitej beznadziei na umysły zebranych.
Z satysfakcją obserwowała jak przerażenie wciska całą tą trzódkę, wraz z ich przewodnikiem w ściany jaskini,
jak wiją się po podłodze, nękani psychiczną udręką.
Wzięła za rękę niemniej przestraszone dziecko i pewnym ruchem cofnęła się w szczelinę portalu.
Mała choć przestraszona odzyskała nadzieję, patrząc oniemiała, jak Pani Płomieni poradziła sobie z jej oprawcami.
zapewne przeszła przez piekło nim dostąpiła zaszczytu ofiarowania.
Lilith dobrze znała ten rytuał.Wiele lat temu była na miejscu tego dziecka, cudem przeżyła, cudem stała się nosicielką tego daru,który obecnie pozwalał jej niszczyć
Sadystyczny Zakon Seta,wraz z jego satanistycznymi,pazbawiomymi oznak człowieczeństwa praktykami.
Swego czasu poznała prawdziwego Diabła, który tak jak ona teraz, walczył z praktykami okrywającymi złą sławą legion demonicznych istot i ich Pana.
Upadłe Anioły od wieków prowadzily cichą wojnę ze zwyrodnialcami pokroju pełzających teraz, niczym robactwo po podłodze świątyni niedoszłych władców,roszczących sobie prawo do miana Rasy Panów.
Tak,poznała tajemnicę ludzi,którzy chcieli przejąć władzę nad światem posługując się starożytnymi rytuałami,mającymi wzbudzić strach będący narzędziem
stosowanym od zawsze do podporządkowania społeczeństwa jednostkom o charakterze dominującym.
Wyrwa czasoprzestrzeni przeniosła ją spowrotem do domu.
Towarzysząca jej dziewczynka, jak przewidziała, zapadła w uzdrawiający duszę letarg.
Cóż, nie ma to jak powrót do Domu...
Dodaj komentarz